Spis treści
Ponieważ od wielu lat zajmuję się leczeniem uzależnień, w swojej praktyce pracy z osobami uzależnionymi spotykam się bardzo często z oczekiwaniem szybkiego rozwiązania problemu, co jest skądinąd zrozumiałe, gdyż żeby doszło do kryzysu który spowoduje przełamanie się i wyjście z iluzji pod tytułem „dam mu jeszcze jedną szansę”, „tym razem na pewno będzie inaczej, już z tym kończę”, „nie jestem przecież alkoholikiem, sam mogę przestać pić”, „przecież ja nie muszę pić” itp. mija często wiele lat tkwienia w atmosferze chaosu, napięcia, nieprzewidywalności, konfliktów, złości i każdy by chciał żeby się to jak najszybciej skończyło.
„Zróbcie z nim coś” to najczęstsze oczekiwanie żony, rodzica, rodzeństwa które zwraca się po pomoc. „Zróbcie coś żebym przestał pić” – to najczęstsze oczekiwanie samych osób uzależnionych które zwracają się po pomoc do psychologa, psychoterapeuty. Najlepiej szybko, bezboleśnie zaproponujcie jakiś środek (zastrzyk, tabletkę, wszywkę) który spowoduje, że rzeczywistość się zmieni, nie będę pił i wszystko JUŻ będzie dobrze. Pewnie gdyby te osoby złowiły złotą rybkę to nawet ona nie potrafiłaby spełnić tych życzeń a powodów tego jest wiele.
Może gdyby uzależnienie było tylko chorobą ciała można by było zadziałać na organizm osoby chorej lekarstwem które ją uleczy i tak się dzieje w przypadku objawów zatrucia alkoholem lub narkotykami, gdy organizm osoby uzależnionej domaga się kolejnej dawki środka drżą ręce, wychodzą siódme poty, nie można zasnąć, serce kołacze jak oszalałe i mam takie doświadczenie, że gdy tylko wypiję piwko albo setkę wszystko się uspokoi, ale jednocześnie nie chcę już pić… wtedy trafiam do lekarza, który jest w stanie zadziałać w tym kierunku abym fizycznie poczuł się lepiej. Poda leki uspokajające, podłączy kroplówkę, wzmocni organizm potrwa to trochę, być może nawet kilka dni zanim dojdę do siebie ( zależnie od stopnia zatrucia organizmu) ale w końcu poczuje się lepiej… uff.
Wychodzę ze szpitala jak nowo narodzony i… gotowy do kolejnego maratonu picia.
Choć głowa mi mówi co innego…„teraz wszystko się zmieni, nie będę pił, wrócę do pracy, zrobię to dla rodziny, stać mnie na to”. Po powrocie do domu wszyscy się cieszą, wspierają uzależnionego, obchodzą się jak z jajkiem i trwa to czasem kilka dni, czasem miesiąc, często dwa lub trzy miesiące… rzadko dłużej. Uzależniony prędzej czy później staje się nerwowy, napięty, wszystko zaczyna go drażnić, przeżywa silne emocje, z którymi nie potrafi sobie poradzić gdyż przez ostatnie lata jedynym skutecznym sposobem na stres, złość był alkohol… „ale przecież nie mogę, obiecałem sobie i rodzinie” docierają jeszcze racjonalne myśli lecz głowa napędzana narastającym dyskomfortem emocjonalnym zaczyna coraz częściej podpowiadać… że jak wypiję jedno piwko to przecież nic się nie stanie.
Ale nie „przecież ostatnio skończyło się tygodniówką, nie mogę tego zrobić”. Idę do pracy, a tam majster się czepia, zaczynam się z nim kłócić, wracam do domu dziecko czegoś ode mnie chce, żona ma pretensje, że nie kupiłem pietruszki… a dajcie wy mi wszyscy święty spokój. Trzaskam drzwiami i wychodzę z psem, który nauczony latami doświadczeń prowadzi mnie prosto do sklepu… kupić… nie kupić… nie mogę… wracam do domu i słyszę od żony, która miała ciężki dzień w pracy, że jak chlałem to nie było ze mnie pożytku teraz też nie ma. Cały kipię z wściekłości, nawet nie ściągam butów, wychodzę… nawet nie wiem jak znalazłem się znowu w sklepie… oprzytomniałem gdy wypiłem połowę ćwiartki ulubionej żołądkowej gorzkiej… i co teraz… nie mam po co wracać do domu… i tak moja wina… nic tylko się uchlać. Choć nie mam kasy spotykam kolegę, który akurat ma imieniny… idziemy do baru…
I tak to może wyglądać… wszelkie podobieństwo do historii moich pacjentów byłych, obecnych, przyszłych jest całkowicie niezamierzone, z racji wysłuchania co najmniej kilku tysięcy podobnych historii trudno jest przedstawić taką, która nie będzie miała odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Tak więc działanie na organizm lekarstwem daje jemu ulgę w zakresie takim, że uzależniony fizycznie przestaje cierpieć, jego organizm nie jest już zatruty alkoholem ale nie bez kozery mówi się że uzależnienie jest chorobą, która C U D E M jest:
bo jest chorobą
CIAŁA – organizm fizycznie domaga się kolejnej dawki alkoholu aby się uspokoić, poczuć lepiej, aby uspokoiły się nieprzyjemne objawy fizjologiczne; przyzwyczaja się do coraz większych dawek i fizycznie ich potrzebuje aby osiągnąć ten sam efekt co wcześniej;
UMYSŁU – uzależniony funkcjonuje w chaosie, jego umysł płata „figle” pojawiają się zaburzenia uwagi, koncentracji, całe życie zaczyna być podporządkowane obsesji picia, coraz mniej jest innych zainteresowań, nie starcza na nie uwagi, przestają cieszyć;
DUCHA – uzależnienie niszczy system wartości człowieka, który trzeba zacząć odbudowywać, niszczy również relacje z innymi ludźmi, te prawdziwe, głębokie oparte na poszanowaniu i wzajemności, przywiązanie do ludzi zamienia się na przywiązanie do środka, powoduje wewnętrzną pustkę i przekonanie o własnej bezwartościowości;
EMOCJI – uzależniony nie potrafi radzić sobie z intensywnymi emocjami – przykrymi ale i euforycznymi bez alkoholu, ma obniżony próg odporności na stres ale również na monotonię emocjonalną, ciągłe wahanie się emocji od dyskomfortu do ulgi i brak odporności powoduje że uzależniony jest nadwrażliwy na przykre stany emocjonalne a jedynym sposobem ucieczki od nich jaki zna jest alkohol, narkotyk itp.
MYŚLENIA – osoba uzależniona inaczej myśli, otacza się murem iluzji, zazwyczaj o swoim uzależnieniu dowiaduje się ostatni, gdy wszyscy wkoło już to widzą i wiedzą, że ma problem jemu się wydaje, że dopiero gdy się przyzna to będzie wstyd; uzależniony nie łączy swoich problemów z uzależnieniem co pozwala mu kontynuować picie, wytwarza jednocześnie niesamowitą zdolność tłumaczenia swoich zachowań, odwracania uwagi, obwiniania. Zazwyczaj uzależniony myśli, że pije bo ma problemy z żoną, w pracy, wszyscy się go czepiają i nie jest w stanie dopuścić myślenia, że ma te wszystkie problemy bo pije, a nie na odwrót.
Tak więc aby leczyć uzależnienie trzeba wytrwale i systematycznie pracować nad zmianami we wszystkich powyższych obszarach i doprowadzać do ich zdrowienia. O ile sfera fizyczna, ciało możemy wyleczyć stosunkowo szybko o tyle zmiany w sferze myślenia, emocjonalnej, duchowej zmiany przebiegają powoli i w trakcie pracy nad nimi czeka na uzależnionego wiele pułapek a choroba jaką jest uzależnienie jest chyba najbardziej cierpliwą chorobą jaką znam gdyż do powrotów do czynnego uzależnienia może dojść zarówno w pierwszych miesiącach zdrowienia jak i po roku dwóch, dziesięciu czy piętnastu latach od zaprzestania picia.
Jeszcze o kilku mitach, z którymi najczęściej się spotykam w swojej pracy z osobami uzależnionymi oraz ich rodzinami to np. że:
„Alkoholik musi pić codziennie” – MIT
Bywają alkoholicy, którzy piją codziennie, długimi ciągami, albo codziennie „muszą“ wypić pewną dawkę alkoholu bo bez tego trudno jest im funkcjonować lecz wśród osób szukających pomocy są oni w zdecydowanej mniejszości. Większość osób uzależnionych wcale nie musi pić codziennie, a nawet musi robić sobie przerwy w piciu aby całkowicie i w szybkim tempie nie wyniszczyć swego organizmu. Gdy uzależniony robi sobie kilkudniową, tygodniową, miesięczną lub kilkumiesięczną przerwę w piciu pozwala swojemu organizmowi dojść do siebie, wzmocnić się, nabrać sił ale przede wszystkim wtedy uzależniony udowadnia samemu sobie, żonie, matce i wszystkim, którzy mieliby jakieś wątpliwości… że alkoholikiem nie jest. Bo przecież alkoholik to ten co pije codziennie a ja już nie piję tydzień albo dwa więc nie muszę się leczyć… i wtedy właśnie można się nagrodzić i „kontrolowanie przystąpić do kolejnej próby smakowania alkoholu.“
„Alkoholik to ten, który się upija” MIT
Nie każdy uzależniony musi upijać się, co prawda najczęściej osoby zgłaszające się do leczenia znajdują się w takiej fazie uzależnienia, w której z mniejszą lub większą częstotliwością zdarzają się im epizody upicia się lecz jest całkiem spora grupa osób szukających pomocy, która znajduje się we wcześniejszej fazie uzależnienia i bywa tak, że nigdy nie zdarzyło im się upić. Wiąże się to z podstawowym objawem uzależnienia a mianowicie upośledzeniem kontroli nad piciem alkoholu, które rzeczywiście w późniejszych fazach uzależnienia (krytycznej, chronicznej) objawia się coraz częstszym upijaniem się, a z czasem wpadaniem w wydłużające się ciągi picia. Jednak upośledzenie kontroli w fazie ostrzegawczej uzależnienia, wiąże się głównie z trudnościami w unikaniu rozpoczęcia picia, odmówieniu sobie wypicia nawet niewielkich dawek alkoholu, a także z trudnościami w zakończeniu picia do wcześniej założonego poziomu jednak bez upijania się. Czyli w fazie ostrzegawczej osoby uzależnione sięgają po alkohol mimo że tego nie planowali, nie chcieli, nie powinni bez upijania się lub też zamiast zakładanego 1 piwa wypijają 2,3 lub więcej również bez upijania się.
Oczywiście mitów związanych z uzależnieniem jest znacznie więcej i na pewno temat ten będzie się przewijał w moich kolejnych artykułach do lektury których zapraszam.
Trochę o procesie leczenia i pułapkach tam czyhających na osoby zdrowiejące napiszę następnym razem. Pozdrawiam i życzę pogody ducha. M.K.