Bliżej Siebie

u terapeuty
mgr Mariusz Krawczyk

mgr Mariusz Krawczyk

specjalista psychoterapii uzależnień

OBJAWY UZALEŻNIENIA cz.II

Witam ponownie.

Wracając do rozważań na temat diagnozowania uzależnienia i jego objawów chciałbym przybliżyć kolejne osiowe objawy tej choroby, których rozpoznanie niezbędne jest do postawienia diagnozy i rozpoczęcia oddziaływań terapeutycznych.

W poprzednim tekście szerzej przedstawiłem państwu moim zdaniem podstawowy, objaw uzależnienia jakim jest upośledzenie kontroli zachowań związanych z piciem czy zażywaniem innych substancji. Tak, jak lekarz nie diagnozuje innej choroby gdy pojawia się jeden objaw, tak w przypadku uzależnienia konieczne jest rozpoznanie kolejnych objawów. Lecz dlatego uważam upośledzenie kontroli za objaw kluczowy, podstawowy, gdyż występowanie jego pociąga to za sobą współistnienie kolejnych objawów, które świadczą o uzależnieniu.

Gdy w żaden sposób kontrola nad piciem alkoholu nie jest zachwiana, trudno jest mówić o uzależnieniu i doszukiwać się innych objawów. Gdy zaś ona się pojawia, nie sposób aby z czasem nie powodowała pojawienia i dalszego nasilania innych objawów.

Jednym z tych kolejnych jest chęć wypicia, zażycia, czasami silna, nieodparta. Nazywana jest w skrócie „głodem alkoholowym/narkotykowym„.

Tutaj przypomnę o bardzo ważnej rzeczy, o której pisałem przy omawianiu upośledzenia kontroli i która będzie się powtarzać przy każdym z kolejnych objawów, a mianowicie, że w zależności od stopnia uzależnienia każdy z objawów tej choroby będzie nieco inaczej wyglądał w poszczególnych jej fazach. Trzeba wziąć pod uwagę, że każdy z nich może mieć różny stopień nasilenia.

Tak więc objaw który ogólnie sformułujemy, że jest to:

Chęć wypicia, silne pragnienie, poczucie przymusu picia – „głód alkoholowy”, narkotykowy, hazardowy.

nieco inaczej będzie się objawiał w fazie ostrzegawczej uzależnienia, inaczej w fazie krytycznej oraz chronicznej.

Osoba, która znajduje się w fazie ostrzegawczej, nie pije ciągami, nie upija się, natomiast zaczyna mieć trudności w unikaniu rozpoczęcia picia, wzrasta częstotliwość sięgania po alkohol, będzie odczuwać czasem brak czegoś w sytuacjach, w których często piła (oczywiście nie będzie absolutnie wiązać ani nazywać tego chęcią wypicia czy też głodem alkoholowym). Coraz częściej u takiej osoby pojawiać się będą zwykłe, niepozorne myśli o wypiciu piwa, drinka, może zorganizowaniu imprezy, grilla, zaproszeniu znajomych, na którą TRZEBA przecież zakupić alkohol.

W sytuacjach napięcia, stresu pojawi się silniejsza chęć zmiany nastroju, myśl, że MUSZĘ wypić drinka żeby się odstresować. Gdy pracuję dużo i ciężko usprawiedliwiona wydaje się chęć wyluzowania i myślenie, że należy mi się, bo bez tego nie zasnę, nie odpocznę itp.

Oczywiście na tym etapie zupełnie nie ma poczucia przymusu picia, a wręcz przeciwnie dominuje przekonanie o pełnej kontroli i o tym, że ja przecież NIE MUSZĘ pić, mogę sobie odmówić, nie upijam się itd.

Wraz z postępem choroby oraz dalszym upośledzaniem kontroli objaw głodu alkoholowego się nasila. Chęć wypicia staje się coraz częstsza, bardziej zauważalna, silniejsza. Gdy odmawiam sobie picia bywam podenerwowany, rozdrażniony, czepiam się otoczenia. Na imprezach póki nie wypiję jestem wycofany i smutny, czegoś mi brakuje… i jakże się wszystko zmienia po pierwszym kieliszku.

Gdy pojawia się upijanie, kac, każdy przeżywany stres wydaje się nie do zniesienia a jedynym skutecznym sposobem na jego redukcję, ulgę wydaje się alkohol. Myśli o piciu stają się natrętne, powracające i intensywne. W okresach abstynencji alkoholik staje się częściej drażliwy, chwiejny emocjonalnie lecz absolutnie nie wiąże tego z potrzebą wypicia alkoholu i głodem alkoholowym.

Raczej mówi o stresującej, obciążającej pracy, wymaganiach otoczenia, niezrozumieniu przez bliskich i konfliktach z tym związanych. Czyli typowe skupianie się na innych, które pełni funkcję odwrócenia uwagi od tego, co sam przeżywa oraz usprawiedliwienia picia. Często rzeczywiście osoba uzależniona jest przeciążona, ma kłopoty w relacjach rodzinnych i nie potrafi radzić sobie z tym, co ją otacza inaczej, niż przy pomocy alkoholu, jednocześnie nie widzi w tym nic złego, nie rozpoznaje nasilającej się, coraz częstszej chęci picia jako zagrożenia.

W głębokiej fazie uzależnienia głód alkoholowy przybiera postać bardzo silnej, nieodpartej chęci wypicia, z którą osoba uzależniona nie jest w stanie sobie poradzić, nie jest w stanie się temu oprzeć. Alkohol stał się jedynym sposobem poprawy nastroju, a często i jedynym sposobem aby nie cierpieć, poczuć ulgę i w ogóle móc „jakoś” funkcjonować.

W fazie chronicznej doświadczając mocno nasilonych objawów zespołu abstynencyjnego, gdy drżą ręce, serce kołacze, cały organizm fizycznie domaga się kolejnej dawki alkoholu i tylko ona jest w stanie dostarczyć ulgi, głód alkoholowy jest na tyle silny, że osoba uzależniona jest w stanie zrobić wszystko aby ten alkohol zdobyć i wypić.

Głód alkoholowy nie znika w momencie zaprzestania picia. W trakcie leczenia również doświadczany jest często i dotkliwie. Chociaż częściej jego objawy nie są zauważane, są bagatelizowane lub zupełnie nie wiąże się ich z uzależnieniem. Trzeźwiejący alkoholik często staje się napięty, drażliwy, miewa wahania nastroju lecz zupełnie nie wiąże tych stanów z głodem alkoholowym.

O jego naturze i całym procesie powstawania napiszę może innym razem. Teraz jeszcze tylko dodam, że podstawowym błędem w myśleniu zdrowiejącej osoby uzależnionej jest myślenie, że: „dopóki nie mam chęci wypicia, myśli o piciu jest wszystko ok, nie mam głodu”. Nic bardziej mylnego, na terapii uzależnieni uczą się postrzegać głód alkoholowy jako proces, w którym chęć wypicia pojawia się zazwyczaj pod jego koniec.

W powyższym opisie głodu alkoholowego wypłynął nam kolejny z objawów uzależnienia jakim jest zespół abstynencyjny a konkretnie:

Fizjologiczne objawy zespołu abstynencyjnego pojawiającego się, gdy picie alkoholu jest ograniczane lub przerywane albo używanie alkoholu lub pokrewnie działającej substancji (np. leków) w celu złagodzenia tych objawów, uwolnienia się od nich lub uniknięcia ich.

Przejawów tego zespołu jest wiele i znowu na zupełnie inne będziemy zwracali uwagę we wczesnych fazach uzależnienia, bo gdy ktoś będąc w fazie ostrzegawczej nie upija się, nie pije ciągami a intoksykacja jego organizmu nie jest duża, będzie doświadczał po użyciu alkoholu np. bólu głowy, pogorszenia samopoczucia, które znika w ciągu kilku godzin, czasem pojawić się mogą nudności, suchość w ustach.

Jednak, gdy głębokość uzależnienia się zwiększa a wraz z tym wypijane są większe dawki alkoholu, organizm osoby pijącej czy zażywającej jest coraz intensywniej zatruwany, nagromadzony w nim aldehyd octowy powoduje coraz silniejsze objawy odstawienia. Tak więc ból głowy jest silniejszy i bardziej długotrwały, oprócz nudności pojawiają się często wymioty, podwyższone ciśnienie tętnicze, zawroty głowy, zmęczenie, bóle mięśni a objawy te potrafią trwać od kilku do kilkunastu godzin.

Postępująca choroba, pojawiające się intensywniejsze picie, ciągi picia powodują kolejne zaburzenia funkcjonowania organizmu, osłabienie jego układów oraz działania poszczególnych organów, spadek odporności i pojawianie sie coraz bardziej dotkliwych objawów odstawienia alkoholu. U osoby zatrutej alkoholem po kilkudniowym piciu dawka toksycznego aldehydu octowego w organizmie jest wysoka bo dochodzi do jej kumulacji w wyniku powtarzania picia i objawy zatrucia są coraz trudniejsze do zniesienia. Pojawiają się zlewne poty, dreszcze, uderzenia gorąca na przemian z drżeniem z zimna, bezsenność, brak apetytu, jadłowstręt.

W takim momencie organizm ma coraz więcej problemów z usunięciem toksyn i doświadczane przykre stany mogą trwać do kilku dni. Wiąże się to dodatkowo z silnym głodem alkoholowym gdyż osoba uzależniona często już ma takie ugruntowane doświadczenie, że kolejna dawka alkoholu pozwoli choć na chwilę poczuć się lepiej. Wtedy chęć doświadczenia ulgi w przeżywaniu tych bardzo przykrych stanów staje się silniejsza od racjonalnych przesłanek, że przecież powoduję tym dalsze zatruwanie organizmu a upośledzona kontrola nie pozwoli mi „tylko się podleczyć” a zazwyczaj kończy sie to kolejnym upiciem a co za tym idzie jeszcze poważniejszym zatruciem.

Tak więc ważnym elementem w diagnozowaniu tego objawu jest fakt, że na pewnym etapie uzależnienia, zazwyczaj w fazie krytycznej zaczyna się używać alkoholu w celu złagodzenia tych objawów, uwolnienia się od nich lub uniknięcia ich. Może to przybierać formę „klinowania” w myśl często powtarzanej i szkodliwej formuły : „czym się strułeś tym się lecz”.
Także często, po to by poczuć się lepiej osoby uzależnione zaczynają stosować inne, pokrewnie działające substancje, aby poczyć się lepiej. Tak więc np. alkoholik chcąc przerwać ciąg picia idzie do lekarza który przepisuje mu leki uspokajające (np.relanium, clonazepam) po których czuje sie nieco lepiej. Tyle, że leki skutecznie pomagające w pozbyciu się przykrych skutków picia są zazwyczaj również silnie uzależniające i należy je przyjmować z wielką ostrożnością pod kontrola specjalisty.

Bardzo często dochodzi jednak do sytuacji kiedy uzależniony zaczyna stosować zastępczo, naprzemiennie z alkoholem te środki i po jakimś czasie jest już uzależniony krzyżowo np. od alkoholu i od leków, a wtedy leczenie przebiega trudniej.

Bywa, że osoby uzależnione od narkotyków na tzw zejściu wspomagają się alkoholem aby właśnie nie doświadczać przykrych objawów odstawienia narkotyków.

W fazie chronicznej uzależnienia wyniszczenie organizmu przybiera na sile i zespół abstynencyjny staje się często powikłany różnymi innymi zaburzeniami, pojawiają się lęki np przed przejściem przez ulicę, schodzeniem ze schodów, nadwrażliwość na bodźce zewnętrzne – lekkie stuknięcie powoduje nerwowe reakcje organizmu. Powikłania mogą być także związane z omamami wzrokowymi, słuchowymi, urojeniami prześladowczymi a także padaczką alkoholową, której ataki pojawiają się często właśnie w momencie ograniczania picia.

Na nasilenie objawów zespołu abstynencyjnego duży wpływ ma również kolejny z objawów uzależnienia, który pojawia się stopniowo wraz ze wzrostem częstotliwości picia. Ten objaw to:

Zmieniona, najczęściej zwiększona tolerancja na alkohol (ta sama dawka alkoholu nie przynosi oczekiwanego efektu, potrzeba wypicia większej dawki aby uzyskać taki sam efekt), lub zmniejszona tolerancja ( dużo mniejsza dawka alkoholu powoduje stan upojenia).

 

wzrost tolerancji

Objaw ten daje się zauważyć już często w czasie picia towarzyskiego oraz w fazie ostrzegawczej uzależnienia, kiedy to przez jakiś czas używając alkoholu obserwujemy, że np w trakcie całej imprezy wypijam 2 do 3 drinków jestem przy tym rozluźniony, dobrze się bawię i nie mam potrzeby wypijania większej ilości, przyspieszania wypijanych kolejek itp.

Jednak po pewnym czasie ( u niektórych będą to miesiące, u innych lata) dzieje się tak, że po wypiciu owych 2 drinków nie czuję się tak samo rozluźniony, brakuje mi czegoś, zaczynam dążyć do wypicia kolejnej dawki po której osiągam oczekiwany efekt. Jestem duszą towarzystwa, dobrze sie bawię, tyle że staje się to już po szybciej wypitych 2-3 drinkach a w trakcie całej imprezy aby utrzymać to dobre samopoczucie wypijam np 5-6 drinków.

W późniejszych fazach uzależnienia pojawia się efekt tzw. mocnej głowy, czyli wypijam duże ilości alkoholu i tego po mnie nie widać. O ile wcześniej zdarzało się, że upiłem się po wypiciu pewnej dawki np 6 drinków, 8 piw lub 0,5 litra wódki o tyle teraz wypijam takie ilości bez problemu. Gdy po innych widać efekt działania wypitego alkoholu poprzez zmiany w zachowaniu, wymowie itp., ja zachowuję się „normalnie”, potrafię trzymać fason do końca imprezy wypijając dużo większe dawki alkoholu niż inni.

Bywa tak, że w końcu upijam się lecz dużo większą ilością alkoholu np. wypijając 0,7 – 1 litra wódki. Zdarza się również, że osoby uzależnione mówią o takich doświadczeniach, że pomimo wypijania ogromnych ilości alkoholu nie mogły się upić.

Często w takich sytuacjach osoby takie słyszą słowa podziwu: „ten to ma łeb, ten to może wypić”, „taki to może wypić, na pewno sie nie uzależni”, lecz wbew tej potocznej opinii jest dokładnie odwrotnie. Mocna głowa świadczy o znacznym wzroście tolerancji na alkohol, co już jest jednym z objawów uzależnienia. Poza tym im więcej alkoholu jest „przepuszczone” przez organizm tym szybciej i głębiej się on uzależnia a nie wolniej. Więc mocna głowa jest czynnikiem raczej predysponującym do uzależnienia, przyspieszającym je a nie zabezpieczającym przed nim.

W diagnozowaniu tego objawu jednak jest mowa nie tylko o wzroście tolerancji, a także jej spadku czy też zmianach tolerancji. Co to oznacza?

Opiszę to na przykładzie z życia wziętym, kiedy to przyszedł do mnie w ośrodku pacjent, który mówiąc o swoim problemie zaczął od tego, że pije dość często z kolegami i do niedawna potrafił wypić z nimi około 10 piw. Jednak od pewnego czasu dzieje się tak, że wypija 2 lub 3 piwa i się upija, więcej nie jest w stanie wypić. Stwierdziłem konfrontując go z rozpoznanym objawem uzależnienia, że świadczy to o spadku tolerancji oraz o tym, że rozwinęła się u niego choroba jaką jest uzależnienie, którą trzeba zacząć leczyć i tutaj możemy mu w tym pomóc ucząc go jak można utrzymać abstynencję, zacząć wprowadzać zmiany w swoim życiu itd.

W tym momencie Pan obruszył się i stwierdził, że nieee, absolutnie nie o to mu chodzi…, że chciałby móc z powrotem wypić więcej bo koledzy się z niego śmieją.

Niestety w tym nie potrafiłem mu pomóc i wyszedł zawiedziony… U tej osoby, rzeczywiście nastąpił trwały spadek tolerancji na alkohol.

Większość osób myli zmiany tolerancji alkoholu z obserwowanymi u siebie zmianami w ilości wypijanego alkoholu i podają przykłady na to, że np pewnego dnia na imprezie wypiłem dużą ilość ok. 1 litra wódki, poprawiłem na drugi dzień ale trzeciego czy czwartego dnia picia do tego żeby się upić wystarczyła mi już tylko ćwiartka z rana. Lecz po kilku tygodniach przerwy na kolejnej imprezie znowu mógł wypić tego litra wódki.

Otóż mniejsza ilość wypitego alkoholu w tym przypadku wynika z kumulacji jego w organizmie a nie z obniżenia tolerancji. Osoba, która cały czas ma wysoką tolerancję, po intensywnym piciu na drugi dzień z rana ma jeszcze sporą dawkę alkoholu w organizmie ( może to być nawet 2-3 promile) lecz zachowuje się „normalnie”, trudno po nim rozpoznać, że poziom alkoholu w jego organizmie jest tak wysoki, a też sam ma poczucie, że już wytrzeźwiał. Jednak gdy kontynuuje picie wypija znacznie mniejszą ilość niż zazwyczaj, jednak wcale nie świadczy to o spadku tolerancji.

Mocna głowa i wysoka tolerancja w niektórych przypadkach może zadziwiać. Spotkałem sie z osobą, która zgłosiła się po pomoc, wyglądając na zupełnie trzeźwą, nie było widocznych przejawów zespołu abstynencyjnego ani zapachu alkoholu, jednak chciała skierowania na oddział detoksykacyjny twierdząc, że jest po intensywnym piciu i sama go nie przerwie. Po zbadaniu alkomatem okazało się, że wskazał ponad 6 promili!! ( dawka śmiertelna dla osób z normalną tolerancją to ok 4 promile, a przy 2-3 zazwyczaj jest się zupełnie pijanym).

Obniżenie tolerancji na alkohol jest tak na prawdę więc odruchem obronnym naszego organizmu, gdyż zatruwając nawet młody i silny organizm takimi dawkami szybko można doprowadzić do jego degradacji a nawet do śmierci. W odruchu obronnym organizm obniża tolerancję aby temu zapobiec, aby nie doszło do poważnych problemów zdrowotnych, i aby utrzymać funkcje życiowe.

Można powiedzieć, że alkoholicy są w tym aspekcie w pewnym sensie szczęściarzami gdyż np przy zażywaniu większości narkotyków nie dochodzi do spadku tolerancji. Mamy wówczas taką sytuację, że po wielu wzrostach tolerancji i zażywaniu coraz większych dawek, następna zażyta już nie działa a kolejne zwiększenie jest już dawką śmiertelną dla organizmu i dochodzi do śmierci.

Tak więc bardziej trwałe zmiany tolerancji na alkohol na przestrzeni czasu będą świadczyć o pojawianiu się uzależnienia. Niektórym osobom trudno jest wyłapać u siebie te zmiany, szczególnie w przypadku gdy do wzrostu tolerancji doszło wiele lat temu na początku picia, miał on charakter szybki i gwałtowny a mają na tyle silny organizm, że przez długie lata utrzymuje się u nich efekt mocnej głowy.

Często takie osoby twierdzą: „ja zawsze mogłem dużo wypić, to się nie zmienia”. Lecz jeśli cofną się do pierwszych kontaktów z alkoholem to przyznają, że wtedy czasami przez krótki czas, ale jednak wypijali dużo mniej.

Kolejnym objawem uzależnienia któremu trzeba się przyjrzeć jest pojawiająca się niepostrzeżenie:

Koncentracja życia wokół picia/zażywania/grania. (silne pochłonięcie sprawą picia przejawiające się zmianą dotychczasowych zamiłowań, zainteresowań, porzucanych lub ograniczanych z powodu picia albo przeznaczaniem większości czasu na działania konieczne do uzyskania alkoholu lub picie, bądź uwolnienie się od następstw jego działania) chowanie, szukanie wymówek, planowanie wolnego czasu pod kątem możliwości picia/zażywania.

 

koncentracja

Jest to objaw, którego opisywanie przez pacjentów będących w terapii wywołuje chyba najwięcej zabawy, śmiechu ale też i refleksji na temat tego, na jakie pomysły może wpaść osoba uzależniona aby ukryć swoje picie. Do jakich działań jest zdolna i jak może wyglądać cała logistyka procesu ukrywania picia. Jak zmyślne potrafią być kryjówki i ile czasu oraz energii może zabierać organizowanie picia, zapewnianie sobie doskonałego alibi, a także jak ta koncentracja zmienia system wartości, priorytety uzależnionego i jak wpływa na relacje.

Myślę, że najłatwiej przedstawić istotę tego objawu na przykładach, doświadczeniach różnych trzeźwiejących osób.

Również ten objaw jak i wszystkie inne nie pojawia się nagle i zupełnie inaczej się przejawia na poszczególnych etapach uzależnienia. Nie widzimy nic wielkiego w tym, gdy przygotowując się do imprezy do koszyka w sklepie wkładamy dodatkową ponad plan butelkę wódki „bo może zabraknąć” albo wyposażamy barek w piwo bo „a nuż na drugi dzień najdzie ochota” lub też „na wszelki wypadek”, „lepiej żeby było gdy ktoś przyjdzie, odwiedzi”...

Już w fazie towarzyskiej czy też ostrzegawczej widać, że alkohol jest ważną częścią życia osoby pijącej. Bo jak to iść na grilla bez alkoholu, po ciężkiej pracy mi się należy wypić 2-3 piwa, a po pewnym czasie staje się to normą, kilka piw wkładamy do koszyka z codziennymi zakupami i nie może ich zabraknąć, tak jak chleba. Staje się to normą i nikogo to już nie dziwi. Coś zaczyna się dziać gdy tolerancja rośnie i zamiast 2-3 piw, dwusetki wódki do drinka zaczynam kupować czteropak, potem dwa albo pół litra. Zaczyna to zwracać uwagę bliskich i innych osób.

Co więc wtedy robię?

A no np. kupuję pół litra mówiąc, że starczy na tydzień i będzie taniej. Zamykam tym usta krytykantom mojego picia, którzy są przekonani, że tak właśnie jest i butelka która stoi w lodówce powoli jest opróżniana. Tak na prawdę tylko uzależniony wie, że to tylko „atrapa” która ma trzymać bliskich w takim przekonaniu a w trakcie tygodnia była już ona kilkakrotnie wymieniona. Taka atrapa służy temu aby odwrócić uwagę od po kryjomu spożywanych większych ilości.

Często podawanym przykładem jest taki, że po pracy w sklepie zakupuję 6-8 piw, dwa wypijam od razu, trzecie niosę do domu oczywiście szybko otwierając i robiąc łyka aby usprawiedliwić zapach alkoholu. Następne chowam w samochodzie, piwnicy lub garażu i zawsze znajdę pretekst do wyjścia i wypicia kolejnej dawki, bo trzeba wyjść z pieskiem, albo zrobić coś przy samochodzie, pójść do sklepu bo nagle zabrakło soli do obiadu… a na stole ciągle stoi niedokończone tylko 1 piwko więc nikt się nie czepia. Potem jeszcze tylko trzeba usunąć butelki, zorganizować kasę na kolejny zakup itd.

Co do wychodzenia z pieskiem to większość osób uzależnionych przyznaje, że w trakcie picia bardzo chętnie wypełniali ten niewdzięczny obowiązek domowy, bo dawało im to możliwość zakupu i wypicia kolejnych butelek. Wchodząc do sklepu nie trzeba było składać zamówienia ani stać w kolejce bo ekspedientka już wiedziała co podać (ćwiarteczkę lub 2 piwka), w razie dołka finansowego wpisała na zeszyt i wszystko grało. Tylko później w trakcie leczenia, gdy czasem żona wyszła z pieskiem nie wiedzieć czemu ten piesek za każdym razem ją prowadził do najbliższego sklepu.

Możliwość wypicia alkoholu i ukrycia tego dla wielu była priorytetem i wiele zabiegów ich to kosztowało, włącznie z budowaniem skrytek za tylną ścianką w toalecie, by później wnieść jedną lub dwie małpeczki w majtkach i tam je schować. Oczywiście nie zapominając o wcześniejszym odkręceniu nakrętek, bo przecież pstryknięcie ich przy otwarciu mogłaby usłyszeć żona.

Stworzenie komfortu picia często polega na stosowaniu kryjówek w różnych zakamarkach mieszkania. Tak więc można kupić trzy dwusetki jedną schować na balkonie, drugą w łazience w koszu na pranie lub pod wanną a trzecią za łóżkiem. Przychodząc robię sobie jednego drinka który stoi, wychodzę na balkon na papierosa gdzie wypijam pierwszą dwusetkę, następnie za godzinę stwierdzam, że jestem zmęczony więc idę się wykąpać gdzie mogę wypić kolejną, kładę się do łóżka i tylko czekam aż żona pójdzie do łazienki by zza łóżka wyciągnąć ostatnią buteleczkę. Rano wstaję wcześniej wynosząc śmieci usuwam „ślady zbrodni” i wszystko jest jak należy.

Misternie zaplanowane urlopy są również przejawem tejże koncentracji, dobieram sobie towarzystwo które nie stroni od picia, zabezpieczam się na wyjazd robiąc zapasy alkoholu, te oficjalne i dodatkowe, pochowane w różnych zakamarkach samochodu o których żona lepiej żeby nie wiedziała.

Często uzależniony lubi jeździć w to samo miejsce, w którym dokładnie wie gdzie i od której zakupi alkohol lub też jadąc w nowe miejsce robi dokładne rozeznanie gdzie jest jaki sklep, gdzie może się zaopatrzyć i spokojnie wypić. Na plaży nie stanowi problemu wybranie dojścia najbliżej położonego przy sklepie potem można coś zapomnieć wrócić się, walnąć szybkie piwko lub kupić dwie małpki, które można wnieść nawet w majtkach przyczajając się gdy żona idzie do wody lub na spacer zakopać je w piasku i opróżniać w dogodnym momencie.

Jak koncentracja życia wokół alkoholu wpływa na relacje i jak zmienia nasz system wartości?

Zaczyna się od tego, że dokonujemy wyborów pomiędzy np. bezalkoholowym przyjęciem u babci z okazji jej urodzin a imieninami kolegi gdzie „będzie się lało”… na początku wpadamy do babci na chwilę lecz przebieramy nogami bo mamy inne „ważne” spotkanie, później babcię odwiedzamy innego dnia by ostatecznie zapomnieć o tak mało istotnej sprawie, ewentualnie złożyć życzenia telefonicznie.

O ile wcześniej ważnym wydaje się budować relację z dzieckiem poprzez pomoc w odrabianiu lekcji, wspólne rozmowy, wypady na rower, pogranie w piłkę czy zabranie na wycieczkę o tyle koncentrując się na narastającej chęci wypicia odkładamy te sprawy na później, by następnie stwierdzić, że dziecko wcale tego nie potrzebuje, ma już swoje towarzystwo, swój świat i nie potrafię się już z nim dogadać. Tak naprawdę jest to na rękę, bo jestem pochłonięty swoimi sprawami a jedną z głównych jest alkohol i picie.

Kolejnym aspektem opisywanej koncentracji jest utrata bądź zaniedbywanie zainteresowań nie związanych z piciem. Osoba pijąca towarzysko ma jeszcze wiele innych zainteresowań, pasji życiowych. Uprawia sport, słucha muzyki, tworzy, czyta książki, udziela się w różnych grupach, klubach, uczy się, rozwija. Stopniowa coraz większa koncentracja na alkoholu powoduje powolne wypieranie tych zainteresowań i zastępowanie ich piciem albo takimi aktywnościami, które jego nie wykluczają. Bardzo często np. osoby uzależnione są zapalonymi wędkarzami i nie rezygnowały z tego hobby.

Dlaczego?

A no dlatego, że nie przeszkadzało ono w piciu, co więcej dawało pewien jego komfort, bo przecież po ciężkiej pracy się odprężam, relaksuję, nikt mnie przy tym nie pilnuje a i towarzystwo dobiorę sobie odpowiednie. Z czasem wprawdzie coraz mniej ryb przywożę ale cóż mogę za to że nie biorą, nie to jest przecież najważniejsze.

Często rezygnacja z pasji przychodzi stopniowo, początkowo uprawiam sport i po meczu, treningu wypijam piwko lub kilka, do pewnego czasu to nie przeszkadza, potem ci którzy traktują sport poważnie i nie robią tego stają się lepsi. Wypadam z drużyny zaczynam robić to samo bardziej towarzysko, skrzykujemy się z kolegami i gramy ale po graniu nie obejdzie się bez uczczenia wygranej czy przegranej w barze, co coraz częściej kończy się upojeniem.

W późniejszych fazach gdy zaczynam tracić kontrolę, wpadać w ciągi daję sobie spokój z graniem lecz udzielam się jako kibic. Chodzę na mecze do hali, na stadion najpierw po meczu kończę w barze później też przed meczem fajnie jest zrobić podkład i lepiej się kibicuje. W następnym etapie chęć wypicia i upośledzona kontrola daje o sobie znać na tyle, że najpierw w przerwie meczu odbywającego się na hali wyskakuję na szybkie piwko pod sklepem, a później dochodzę do wniosku, że nie ma to jak obejrzenie dobrego meczu w dobrym towarzystwie, co oznacza z kolegami w pubie.

 

koncentracja1

Ograniczanie, rezygnowanie z pasji i zainteresowań jest jednym z aspektów tego objawu, drugim zaś jest poszukiwanie, angażowanie się i pielęgnowanie innych pasji, takich które usprawiedliwiają, a często i nobilitują picie. Tak więc zdarza się, że osoba coraz częściej dla odprężenia sięgająca po lampkę wina, potem dwie… idzie na kurs somelierski, staje się znawcą tych trunków, z czasem zaczyna gromadzić w domu różnego rodzaju „cenne okazy” win i smakować z upodobaniem różne gatunki zdobyte, wypatrzone, zakupione w różnych częściach świata.

Wszyscy znajomi wiedzą, że najbardziej ucieszę się z prezentu w postaci butelki dobrego wina. Z czasem otaczam się znajomymi, z którymi mogę porozmawiać na ten temat, a ci, których on nie interesuje stają się mniej atrakcyjni. Więc kontynuuję swoją pasję, coraz częściej spotykając się lecz już nie przy jednej butelce wina na wieczór ale okazuje się, że wypijane jest po 1 butelce wina na osobę, a lampka wina po męczącym dniu pracy wypijana dla odprężenia ma pojemność pół litra.

Wszystko nadal wydaje się ok, nie upijam się lecz w międzyczasie tolerancja i chęć wypicia rośnie, staję się częściej napięty, rozdrażniony, nie mam czasu dla dziecka, częściej na nie krzyczę, zaczynam obwiniać partnera i znajduję super pretekst do kolejnej lampki lub drinka. W tle ciągle jest alkohol i tak naprawdę moje życie, funkcjonowanie wciąż się wkoło niego kręci.

Mając chęć wypicia sam je sobie zmyślnie organizuję dzwoniąc np. do kolegi którego moja żona toleruje, żeby zakupił alkohol i przyszedł do mnie niby z wizytą, a ja mu później zwrócę za alkohol. Więc kolega przychodzi stawia butelkę, mi później wypada również postawić, dobrze żeby żona zrobiła zakąskę bo przecież gość w dom… i imprezka gotowa.

Przejawiać się to zaczyna we wszystkich sferach codziennego życia, zmienia się hierarchia ważności różnych spraw jak również hierarchia wartości takiej osoby. Żona jest zła bo nie pozwala wypić, znajomi którzy nie piją są jacyś dziwni i lepiej się z takimi nie zadawać, ważniejsi stają się koledzy, z którymi można wypić od dziecka, które ma problemy.

W późniejszych fazach uzależnienia objaw ten daje taki efekt, że niemal każde działanie, myślenie, planowanie alkoholika podporządkowane jest temu czy wypiję, czy będę miał taką możliwość, kiedy wypiję, jak to zrobię, jak to ukryć, jak to usprawiedliwić, z kim tu wypić, gdzie kupić, za co kupić, jak się podleczyć, jak przerwać to picie… jak utrzymać abstynencję… jak nie pić…

Także zdrowiejący alkoholik i jego życie jest jeszcze nadal przez długi czas skoncentrowane na alkoholu. Ten objaw również nie znika w momencie zaprzestania picia, a potrafi bardzo utrudniać zdrowienie i wcale nie jest takie łatwe przestać koncentrować się na alkoholu.

Jaskrawy przykład tego jak działa ta koncentracja pamiętam, kiedy w grupie terapeutycznej były osoby z różnymi uzależnieniami i omawiane były zalecenia ważne w zdrowieniu dotyczące unikania wyzwalaczy, zagrożeń.

Wtedy jeden z uczestników uzależniony od alkoholu zapytał jak ma unikać gdy nawet w przerwie terapii gdy wychodzi na ulicę w koszu na śmieci widzi puszki po piwie. Na to odezwał się uzależniony od hazardu mówiąc: no właśnie i kupon od totolotka tam też leżał, a zdrowiejący narkoman mówi, o czym wy mówicie tam za śmietnikiem lufkę ktoś wyrzucił leżała na ziemi. Tak na prawdę, każdy z nich był skoncentrowany na swoim uzależnieniu i nawet nie zauważył tych innych atrybutów, ale na swoje własne zwrócili uwagę i jest to właśnie efektem tej koncentracji.

Innym przykładem jest pacjent który po 6 może 8 miesiącach abstynencji zaczął się zastanawiać dlaczego idąc z domu na przystanek autobusowy zamiast iść prostą drogą zatacza spore koło, dochodząc do przystanku wiele dłuższa drogą.

Dopiero wtedy złapał się na tym, że w okolicy był bar w którym często pił alkohol i nawet gdy przestał pić, podświadomie chodził stara trasą i równie nieświadomie zerkał do środka, co tam słychać, kogo tam mógłby spotkać, nie zastanawiając się nawet do czego mu to jest potrzebne. Doszedł do wniosku, że jest to właśnie element koncentracji na piciu, na jego dawnym życiu i podjął decyzję, że nie chce już tego robić, zaczął chodzić najkrótszą droga na przystanek tym samym unikając wyzwalaczy.

Podobnie dzieje się gdy leczące się osoby uzależnione idąc na zakupy w supermarkecie z lubością wchodzą między regały z alkoholami, często jeszcze sprawdzając ile teraz kosztuje ten mój ulubiony trunek, albo jakie to nowe rodzaje się pojawiły. Oczywiście tłumaczą się nie widząc nic w tym złego… ale pojawia się tutaj pytanie do czego jeszcze jest im to potrzebne skoro zdecydowali się nie pić… dlaczego z podobną lubością i zainteresowaniem nie chodzą np. między regałami z podpaskami a raczej omijają te alejki.

Z czasem normą staje się, że nie wchodzę w regały z alkoholem, bo mnie on nie interesuje lecz właśnie ten objaw uzależnienia powoduje, że nie przychodzi to tak szybko jakby się chciało. Trzeba też nad tym pracować wprowadzając zmiany w swoich nawykach, zachowaniach, myśleniu.

Ostatnim z sześciu osiowych objawów uzależnienia jest:

Picie/zażywanie mimo oczywistych dowodów występowania szkodliwych następstw – „picie mimo szkód”, mimo wiedzy o szkodliwości.

pobyty w izbie wytrzeźwień, szpitalach;

choroby i dolegliwości spowodowane zażywaniem;

straty finansowe, materialne, moralne;

 

mimo szkód

Na jednym z wykładów prof. Jerzy Mellibruda zajmujący się tematyką uzależnień mówił o pewnej niewytłumaczalnej nieracjonalności w działaniach i podejmowanych decyzjach osoby uzależnionej. Porównał to do sytuacji, w której małe dziecko pierwszy raz widzi ogień i z ciekawości próbuje go złapać, gdy się poparzy, doświadczy konsekwencji wycofuje się i omija z daleka ognisko obawiając się podobnych konsekwencji.

U osoby uzależnionej widoczny jest jednak pewien zanik tego instynktu samozachowawczego. W pewnym momencie, gdy już dochodzi do uzależnienia, pomimo doświadczanych, czasami bardzo dotkliwych i zagrażających życiu konsekwencji alkoholik czy narkoman powtarzają swoje zachowania, powtarza te same błędy. Jednocześnie często po kilku, kilkudziesięciu nieudanych próbach naiwnie wierzy, że „tym razem na pewno będzie inaczej”.

To tak jakby przytoczone wcześniej dziecko po kolejnym poparzeniu szukało nowych sposobów na zabawę z ogniem bo może żarzące się węgielki nie parzą, albo z drugiej strony strony ogniska będzie inaczej albo ogień z gazówki na pewno nie oparzy… jest to nieracjonalne.

U osoby uzależnionej Mechanizm Iluzji i Zaprzeczeń o którym napiszę w kolejnym artykule pozwala jej wierzyć głęboko w coraz to nowe pomysły i wytłumaczenia, które mają na celu podtrzymanie możliwości picia. Więc alkoholik myśli właśnie, że tym razem na pewno będzie inaczej bo: „teraz wypiję tylko piwko”, „upiłem się bo zatrułem się czymś”, „zwolnili mnie z pracy bo ktoś mnie podkablował”, „mam strasznego kaca bo pomieszałem alkohole” albo, że „to cola dodawana do drinków tak na mnie działa”.

Tak więc istotą tego objawu jest to, że uzależniony ponosi coraz bardziej dotkliwe dla siebie i otoczenia konsekwencje swojego picia lecz mimo to często po krótszej bądź dłuższej przerwie, przekonuje sam siebie, że warto znowu spróbować i powraca jednak do picia.

Wspomniane wyżej konsekwencje mogą być różnego rodzaju. Często są to choroby i dolegliwości zdrowotne. Zdarza się, że lekarz zwraca uwagę na to, że nadciśnienie, cukrzyca czy też inne schorzenia albo wykluczają picie albo też wymagają jego drastycznego ograniczenia. Nie mówiąc już o chorobach wątroby, trzustki, serca i innych.

Uzależnieni mimo tego, że często wystraszeni wynikami badań, wizytą u lekarza postanawiają skończyć z piciem, to jednak po pewnym czasie stopniowo wracają do niego. Dzieje się to mimo obietnic składanych sobie, bliskim, różnego rodzaju przysiąg i postanowień.

Bardziej społeczny wymiar konsekwencji nadużywania alkoholu bądź innych środków to np. problemy z policją, z prawem, sprawy w sądzie, niespłacane długi, pobyty w Izbie Wytrzeźwień, zwolnienia z pracy, trudności z utrzymaniem pracy.

Mimo wiedzy o tych wszystkich kłopotach, trudnościach alkoholik nie przestaje pić albo robi to na chwilę. Gdy załagodzi skutki najboleśniejszych konsekwencji może znowu wrócić do myślenia marzeniowego, życzeniowego, jak to teraz już będzie wszystko inaczej, lepiej, wszystko się JAKOŚ ułoży… i nic nie stoi na przeszkodzie by spróbować wypić „malutkie piweczko”. Nie pamięta się wtedy o cierpieniu w czasie kaca, i doświadczanych dotąd konsekwencjach picia. Natomiast silny i wyrazisty jest obraz wspaniałej zabawy, ulgi, relaksu jakie daje „kontrolowane” obcowanie z alkoholem.

W późniejszych fazach uzależnienia żadne jego konsekwencje nie są w stanie zatrzymać osoby uzależnionej i nic nie jest w stanie przekonać jej do zaprzestania robienia tego, co jej szkodzi. Chęć wypicia jest na tyle silna, że wyrzuca poza świadomość dotychczasowe konsekwencje i przesłania wszelkie racjonalne próby pokazania ich, przekonania osoby uzależnionej, że idzie w kierunku samozniszczenia. Tak więc pomimo oczywistych (dla otoczenia) dowodów pojawiania się szkodliwych następstw picia, sam uzależniony tego nie chce widzieć i nie widzi lub widzi tylko przez chwilę a to go nie powstrzymuje przed kontynuacją nałogowych zachowań.

Widać, że diagnozowanie uzależnienia nie jest rzeczą łatwą tym bardziej, że jak wiemy jest to choroba przewlekła i postawienie takiej diagnozy powoduje, że do końca życia jest już się osobą uzależnioną gdyż w większości przypadków nie ma powrotu do picia/ zażywania kontrolowanego.

Podobnie jak przy innych chorobach nie wystarczy rozpoznanie jednego objawu aby stwierdzić dana chorobę np. nie wystarczy mieć temperaturę by zdiagnozować grypę. Tak i w uzależnieniu należałoby rozpoznać przynajmniej trzy z opisanych wyżej objawów w ciągu ostatniego roku picia bądź zażywania aby bez wątpienia stwierdzić, że mamy do czynienia z tą chorobą.

Najczęściej jest tak, że wraz z rozpoznaniem jednego z objawów pociąga to za sobą występowanie kolejnych np. ktoś kto traci kontrolę na piciem, wpada w ciągi picia bez wątpienia po jego zaprzestaniu doświadcza objawów zespołu abstynencyjnego, któremu towarzyszy chęć napicia czyli głód alkoholowy, zapewne tez jego tolerancja na alkohol jest zmieniona.

Są także przypadki kiedy można mieć duże wątpliwości, szczególnie gdy zgłasza się po pomoc osoba młoda, która być może jest gdzieś na granicy uzależnienia. Postawienie takiej diagnozy wywraca często jej życie do góry nogami. Wtedy dokładnie trzeba określić np. czy nastąpił trwały wzrost tolerancji, czy występują objawy głodu alkoholowego albo czy widoczne są pierwsze symptomy upośledzonej kontroli picia i wcale nie jest to takie łatwe i jednoznaczne.

Dlatego też diagnozowanie należy pozostawić specjalistom w Ośrodkach, a może tego dokonać lekarz psychiatra lub też specjalista psychoterapii uzależnień.

Myślę, że osobom mającym wątpliwości co do tego, czy u mnie lub u bliskiej mi osoby jest się czym martwić. Czy może należałoby skonsultować się ze specjalistą lub poszukać pomocy ten artykuł będzie przydatny.

Dla moich pacjentów zamieszczam do pobrania kwestionariusz do zadania terapeutycznego dotyczącego objawów uzależnienia. Polegającego na podaniu po dwa konkretne przykłady z własnego życia do każdego z objawów. Pod każdym z objawów zamieszczam pytania pomocnicze na które proszę nie odpowiadać. Mają one pełnić jedynie funkcję naprowadzenia w sytuacji gdy będę miał trudności w znalezieniu własnych przykładów.

Zadanie (pobierz)

Myślę, że kolejne artykuły będą dotyczyć Psychologicznych Mechanizmów Uzależnienia, z którymi chciałbym zapoznać zainteresowanych.

Z życzeniami pogody ducha w tym trudnym czasie kwarantanny.

M.Krawczyk.