Bliżej Siebie

kwiatek w murze
mgr Mariusz Krawczyk

mgr Mariusz Krawczyk

specjalista psychoterapii uzależnień

Kontynuując tematykę psychologicznych mechanizmów uzależnienia, w uzupełnieniu informacji na temat działania Mechanizmu Iluzji i Zaprzeczeń chciałbym zacząć od tego, że mechanizm ten w miarę postępu choroby działa coraz bardziej intensywnie.

Im głębiej osoba się uzależnia tym jego działanie jest bardziej sztywne, odrealnione. Osoba uzależniona tkwi w nim tak głęboko, że sama jest przekonana, wierzy w prawdziwość jego wytworów, w realność świata iluzji, w którym tkwi. Alkoholik wierzy w to, że MUSIAŁ wypić bo był w sytuacji bez wyjścia, wierzy w to, że może przestać pić kiedy zechce a pije kiedy chce (tylko problem w tym, że zbyt często chce), wierzy w to, że pije bo lubi (pomimo wszystkich strat).

Często wielokrotne próby bliskich przekonania uzależnionego do tego, że ma problem, że powinien coś z nim zrobić, właśnie za sprawą działania tego mechanizmu nie przynoszą żadnych rezultatów. Napotykają na MUR zbudowany przez całą paletę wyciąganych na poczekaniu jak z rękawa racjonalizacji, obwiniania, minimalizacji, intelektualizacji, fantazji itp. Ściana ta nie ma okien i dlatego tak trudno pokazać uzależnionemu, że rzeczywistość od której się odgrodził wygląda inaczej.

Jak to zrobić?

Jak sprawić, żeby zaczął się leczyć?

Co zrobić, żeby przejrzał na oczy?

Jak mu pomóc?

To najczęściej zadawane pytania przez bliskich, rodzinę, pracodawcę, którzy martwiąc się, szukają dla niego pomocy. Zazwyczaj bliscy chcąc dobrze, większością działań nie pomagają skruszyć tego muru, a wręcz wspierają jego dalsze picie – o tym pisałem w poprzednich artykułach. Próby przekonywania, prośby, niespełnione groźby, brak konsekwencji tylko wzmacniają postawiony mur i utwierdzają alkoholika w przekonaniu o swojej mocy, bezkarności oraz w tym, że to on ma rację.

Jak spowodować, żeby nasz uzależniony choć przez chwilę zaczął się zastanawiać nad swoimi zachowaniami, choć trochę urealnił swoje przekonania. Jeśli uda się to choćby na chwilę jest większa szansa, że w tym momencie uda się go skontaktować ze specjalistą, który już sobie poradzi z jego obronami.

Aby doprowadzić do kontaktu ze specjalistą, co wcale nie jest takie łatwe, można wykorzystać METODĘ INTERWENCJI (można o niej poczytać TUTAJ). Interwencję można przygotować wspólnie z terapeutą, ważne aby w rozmowach z uzależnionym nie pozwalać specjalnie mu na przejmowanie inicjatywy a kierować się:

RZECZOWOŚCIĄ która zawiera się w tym, że mówimy o faktach i zachowaniach związanych z piciem, zażywaniem nie zajmujemy się domniemaniami ani tym, co nie ma bezpośredniego związku z piciem osoby uzależnionej. Nie będziemy więc przytaczać liczby absencji w pracy, jeśli nie wiemy, czy mają one rzeczowy i bezpośredni związek z piciem (nie mówimy więc:bo byłeś pijany; bo byłeś na kacu), albo jeśli zgoła nie mają takiego związku. Nie mówimy też o intencjach alkoholika (bo myślałeś, że ci ujdzie na sucho).

KONKRETNOŚĆ przejawia się w tym, że mówimy o faktach bez stosowania uogólnień. Nie mówimy więc: Zrobiłeś awanturę, lecz mówimy np: Krzyczałeś tak głośno, że obudziłeś dzieci. Kasia rozpłakała się, a ty trzymałeś mnie za rękę i krzyczałeś, że jak się nie uspokoi natychmiast, to ją sam uspokoisz. Ciągnąłeś mnie do łóżka. Powiedziałeś do mnie ty jędzo i krzyczałeś, że dzieci są nienormalne i mają to po matce. Bałam się wyrwać, żebyś nie krzyczał głośniej. Bałam się o dzieci. Bełkotałeś i cały byłeś przesiąknięty alkoholem.
Nie mówimy też: Za dużo pijesz ani: Jesteś złym ojcem. Przekładamy to na język faktów np.: Przez ostatni tydzień piłeś bez przerwy, to już trzeci taki długi ciąg w tym roku. 2 3 dniówki zdarzają ci się regularnie co dwa tygodnie. Mówimy: Obiecałeś zrobić w szkole listwy do dekoracji, lecz w sobotę, gdy rodzice robili dekoracje, byłeś pijany.

ŻYCZLIWOŚĆ oznacza, że wszystko to dzieje się w atmosferze troski i miłości dla alkoholika, choć jest to trudne gdyż często dominuje poczucie krzywdy i złość do niego. Lecz jak ktoś pięknie powiedział: Prawda nie może mieć kształtu kamienia, który rani. Musi być podawana z miłością, tak, by człowiek się na nią otwierał, a nie zamykał. Można powiedzieć: Zależy mi na tobie i niepokoją mnie bardzo twoje zachowania, boję się o Ciebie i uważam że powinieneś poszukać pomocy.

 

Teraz jednak chciałbym powrócić do tego, o czym pisałem w poprzednim artykule, a mianowicie, że zatrzymanie aktywnego uzależnienia, powstrzymanie się od picia lub zażywania absolutnie nie zatrzymuje działania mechanizmów uzależnienia. Do tego potrzebne jest wykonanie pewnej pracy terapeutycznej, bo jeśli się tego nie zrobi to prędzej czy później te mechanizmy skierują uzależnionego z powrotem w stronę czynnego uzależnienia. Różnica pomiędzy działaniem Mechanizmu Iluzji i Zaprzeczeń w czynnym uzależnieniu i po jego zatrzymaniu jest taka, że w pierwszym przypadku działa on po to aby móc spokojnie kontynuować, podtrzymać możliwość picia. Natomiast w drugim przypadku całą swoja moc mechanizm ten wykorzystuje i ukierunkowuje na to, aby POWRÓCIĆ do picia czy zażywania.

Stąd też dzieje się tak, że po chwilowym przełamaniu, dostrzeżeniu przez osobę uzależnioną destrukcyjnej roli alkoholu w jego życiu bardzo szybko, gdy poprawia się jego samopoczucie psychiczne i fizyczne, wraca też do starego „pijanego” myślenia, że: „wszystko już będzie dobrze” (myślenie życzeniowe), ” dlaczego mam nie chodzić na imprezy z alkoholem gdy nie piję”, w końcu „przecież jedno piwko mi nie zaszkodzi” (minimalizowanie). „Żadna terapia mi nie potrzebna, dam sobie radę przecież nie jestem jeszcze aż takim alkoholikiem, nie piłem codziennie.” (zaprzeczanie,intelektualizowanie).

Pamiętamy informacje z wcześniejszego artykułu na temat FAZY MIODOWEJ, wtedy właśnie gdy samopoczucie fizyczne i psychiczne jest dobre, nie pojawiają się chęci wypicia, myśli o piciu, ten mechanizm daje o sobie znać, bo „po co się obserwować skoro się tak dobrze czuję”, „po co wracać do przeszłości, przecież już jest wszystko ok”.

Również później, gdy uzależniony mierzy się z trudami życia w trzeźwości, przykre emocje których doświadcza, wpychają go w „pijane myślenie”, użalanie się nad sobą, katastrofizowanie, poczucie bezsensu życia na trzeźwo. „z alkoholem źle, bez niego jeszcze gorzej”, „Bliscy powinni mnie wspierać a oni ciągle mnie denerwują” (obwinianie, nie branie odpowiedzialności za swoje emocje) itp.itd.

okno

Pierwszy etap terapii to wstawienie okna w mur odgradzający od rzeczywistości, aby w ogóle mógł zobaczyć co się dzieje, działo w realnym świecie i jakie spustoszenie za sobą zostawił… Oczywiście uzależniony jak tylko może unika zaglądania do tego okna gdyż konfrontuje go to z niewygodnymi faktami i wywołuje czasem bardzo przykre emocje, które trudno jest mu znieść. Bardzo często wtedy znajduje jeden z tysięcy pretekstów do nie zaglądania tam – unika angażowania się w leczenie bo „to jakieś terapeutyczne bzdury”, „mam tyle pracy, że nie mam czasu na terapię”. Prowadzi to w końcu do tego, że z powrotem zamurowuje wybite okienko czyli przerywa terapię. Dzieje się to czasem na samym początku, bo stwierdza, że „to nie dla niego”, a często dopiero w FAZIE MURU, gdy zaczyna czuć się gorzej i mechanizm ten działa wtedy dużo silniej.

Mówi więc np. „po co rozdrapywać przeszłość, trzeba zrobić grubą kreskę i żyć inaczej” (myślenie życzeniowe), lub po jednych dwóch zajęciach stwierdza, że „tej wiedzy (np o radzeniu sobie z głodem) mi było trzeba i już wiem wszystko, to mi wystarczy by nie pić”. Nie przyjmuje tego, że zdrowienie jest procesem, leczenie trwa dwa lata i zmiana pewnych schematów nie dokonuje się w jednej chwili a i wiedzy do przyswojenia jest dużo, dużo więcej.

Długą drogę terapeutyczną musi przejść aby wstawić drzwi w tym murze i zacząć wychodzić ze swego świata iluzji… jeszcze więcej czasu zajmuje zburzenie tego muru, nauczenie się życia i funkcjonowania w normalnej rzeczywistości bez nawyków odgradzania się od trudnych, niewygodnych faktów i emocji.

drzwi

W terapii podstawowej mechanizm ten daje o sobie znać zniekształcając to, co było, wydarzyło się w życiu alkoholika, to co jest przeżywa obecnie oraz to, co będzie czy też może się zdarzyć w przyszłości.

Po początkowej niechęci do alkoholu i zachłyśnięciu się życiem w trzeźwości stopniowo pojawiają się wspomnienia z okresu picia i właśnie dzięki działaniu tego mechanizmu raczej nie są to wspomnienia bardzo przykre a przyjemne, wręcz euforyczne, na które reaguje szerokim uśmiechem i tęsknotą widząc na przykład osoby śmiejące się, bawiące przy szklance zimnego piwa w upalny dzień w ogródku piwnym. Jest to przyjemnie pociągające. Budzi to w nim tęsknotę i jednocześnie poczucie, że jestem jakiś gorszy i myślenie: „fajnie by było tak posiedzieć„,”oni to mogą a ja już nie mogę” uruchamia się szereg przykrych uczuć związanych z niepiciem, poczucie krzywdy, żal po stracie, a wizja życia na trzeźwo wydaje się szara, bura i ponura, z czasem wręcz nieznośna.

Ale to właśnie sprawka tego mechanizmu żeby alkoholik tak myślał, doświadczał przykrych emocji bo one popchną go z powrotem w szpony nałogu obiecując najpierw ulgę, zadowolenie, potem dobrą zabawę, radość z życia. Oddzielając jednocześnie murem od tego czym się to w rzeczywistości skończy, a skończy się jak zwykle…

Więc aby w terapii burzyć ten mur iluzji, uzależniony musi uczyć się urealniać to swoje „pijane myślenie”, przypominać sobie wtedy jak kończyły się jego podobne posiedzenia w ogródku, czego doświadczał na kacu i czy rzeczywiście siedzenie w upalne dni przy piwie, śmierdzenie nim i toczenie jałowych dyskusji jest fajniejsze od zabrania dzieci na lody, zobaczenia ich uśmiechu, relaksu nad wodą czy w podróży na trzeźwo. Wtedy to zmienia się jego perspektywa i łatwiej jest zamienić wcześniejsze „nie mogę się napić” na ” ja przecież tego nie chcę„.

Mechanizm ten będzie powodował przypływ przyjemnych emocji związanych z piciem a przykrych związanych z trzeźwieniem, burzenie muru i terapia ma to odwrócić i dać poczucie, że dobrze mi się żyje bez alkoholu i nie chcę tego stracić.

Pułapek myślenia jakie zastawia ten mechanizm jest całe mnóstwo i trzeba by zapisać niezliczoną ilość stron aby temat wyczerpać lecz postaram się przybliżyć go podając trochę przykładów.

Powyżej opisana sytuacja pokazuje jak uzależniony może ulec koloryzowaniu wspomnień, zapominając o przykrych konsekwencjach. Dzieje się to też gdy np. osoba rozpoczynająca zdrowienie, która powinna przestrzegać zaleceń, unikać kontaktu z alkoholem wybiera się np. na festyn gdzie jest go dużo, doświadcza wtedy emocji podobnych do tych gdy pił alkohol, to go pociąga, jednocześnie próbuje przed samym sobą zaprzeczać i twierdzi, że „wcale nie widział tego alkoholu”, „nic mi on nie robił”, racjonalizuje mówiąc że „przecież nie może izolować się od całego świata”, generalnie ma poczucie że dobrze robi. Tylko że albo odchorowuje to po kilku dniach gdy pojawia się sen alkoholowy, suchy kac, nerwowość, myśli o piciu, czyli doświadcza objawów głodu alkoholowego, albo też po pewnym czasie dochodzi do wniosku że raz był i się nie napił więc może spokojnie chodzić. Potem chodzi na inne imprezy a po jakimś czasie chwyta za alkohol.

Osobom w trakcie leczenia, które powinny wykazać duże zaangażowanie w samoobserwację i konfrontować się z przykrymi skądinąd stanami rozdrażnienia, pustki, poczucia braku czegoś łatwiej jest nawet w trakcie terapii twierdzić, że wszystko jest ok, nie mam żadnych głodów, dobrze się czuję, nie chce mi się przecież pić. Zaprzeczanie służy nadal odcinaniu się od konfrontacji z przykrymi emocjami, stanami, z którymi trzeba by było coś zrobić, o które pyta się terapeuta i trzeba się zacząć zastanawiać co oprócz alkoholu może mi pomóc sobie z nimi poradzić.

Łatwiej jest zaprzeczyć… żeby terapeuta się nie czepiał, żeby spokojnie tkwić sobie w iluzji, że wszystko jest przecież dobrze bo nie chce mi się pić. Jednocześnie zwalnia to z obowiązku samoobserwacji i konfrontacji z tymi przykrymi emocjami od których wcześniej odcinał alkohol. Tyle tylko że jest to tkwieniem dalej w tym samym miejscu, w tych samych mechanizmach, w tej samej iluzji, za tym samym murem, tyle, że bez alkoholu – „wystarczy nie pić i wszystko będzie dobrze, wszystko się jakoś ułoży” – ano samo się nie ułoży i dobrze nie będzie jeśli nie wykonam pewnej pracy.

Podobnym celom służy minimalizowanie, obwinianie – przyznam się częściowo do niektórych objawów – ból (ale to od kręgosłupa), rozdrażnienie (ale to szef w pracy mnie wkurza) więc tak na prawdę nie ma to nic wspólnego z moim uzależnieniem. Lecz właśnie na terapii dowiadują się że ma, że nie trzeba mieć chęci picia aby rozwijał się głód alkoholowy i aby doświadczać jego objawów. Tak więc jeśli doświadczasz bólu, napięcia, które nie mija to organizm uzależnionego odbiera to jako dyskomfort i zamienia z czasem na chęć ulgi a to już wiąże z wypiciem.

Mechanizm ten działa po to aby tych objawów odpowiednio wcześnie nie zauważyć, zbagatelizować, nie wiązać z uzależnieniem. Obwinianie natomiast bardzo uaktywnia się gdy uzależniony doświadcza często nieuświadomionego stresu, napięcia czy złości, wtedy skupia się na tym jaka ta żona jest dla niego zła bo np „powinna mnie wspierać”, albo „szef mnie nie docenia”.

Z dużą łatwością opór przed terapią, nieobecność na terapii może zostać wytłumaczona tym, że „szef kazał” zostać w pracy albo, że „musiałem zawieźć żonę do lekarza” lub też sam „miałem termin do stomatologa”. Tak więc odpowiedzialność za swoje leczenie zostaje zdjęta i przeniesiona na innych. Lecz kiedy dopytuję okazuje się, że nawet nie próbował załatwić z szefem by nie musiał zostawać dłużej w pracy a później okazuje się, że nie ma z tym problemu aby żonę do lekarza mógł spokojnie zawieźć ktoś inny a termin u stomatologa można było wyznaczyć inny. Łatwiej jednak jest tkwić w dawnym mechanizmie, w którym leczenie, dbanie o siebie jest na dalszym planie a mechanizm ten służy do usprawiedliwienia tego przed samym sobą i z czasem prowadzi do powrotu do picia.

Jeśli chodzi o przeszłość to niemal z automatu odzywa się minimalizowanie, bo gdy mówią o swoim piciu używane są słowa „winko”, „piwko”, „wódeczka”, „trochę popiłem” i trzeba przyznać, że brzmi to dużo lepiej niż: piłem przez trzy dni, głównie wódkę a na kaca zaczynałem od piwa.

Na czym polega burzenie muru? A no na ciągłym wychwytywaniu uogólnień, nieświadomego ukrywania rzeczywistości i konfrontowaniu pacjentów z tym co zostawili za murem. Widoczne to jest najbardziej w analizach, których dokonują i przykładach które podają.

burzenie muru

Gdy na temat wpływu uzależnienia na życie rodzinne pacjent podaje przykład:

„napiłem się gdy miał komunię mój syn i było mu przykro” to jest to zgodne z rzeczywistością lecz uogólnione, przedstawione w minimalistyczny sposób, tak aby nie mierzyć się nadal z emocjami jakich powinien doświadczyć w związku z tamtą sytuacją, od których wcześniej picie, teraz mechanizm iluzji nadal go odcina. Wprawny terapeuta dopyta lub karze poprawić to zadanie, napisać coś więcej, by ujrzeć wszystko co było za murem czyli np. ta sama sytuacja po poprawie może brzmieć tak:

„Zbliżała się komunia syna, wziąłem fuchę by kupić mu jakiś prezent, pracowałem dużo i po zakończeniu pomyślałem, że chociaż piwko mi się należy. Na trzy dni przed komunią zaszedłem z kolegą do baru, upiłem się i piłem cały tydzień, spałem na melinie, a gdy wszyscy byli w kościele w dniu komunii zabrałem rower który dostał od chrzestnych sprzedałem i piłem kolejne 3 dni. Żona nie rozmawiała ze mną 2 tygodnie zagroziła rozwodem, syn do tej pory ma do mnie żal. Teraz jest mi wstyd, czuję złość i wstręt do samego siebie”.

Jakże inaczej to zabrzmiało, jakże inne emocje pojawiły się słuchając, ale o to właśnie chodzi, aby na trzeźwo doświadczyć w terapii emocji, które powinny pojawić się w czasie picia. Które u osób nieuzależnionych powodują, że nie dopuszcza się więcej do takich sytuacji, nie sięga po alkohol, kontroluje swoje picie. U osób uzależnionych właśnie mechanizm iluzji i zaprzeczeń powoduje natychmiastowe niemal odcięcie się od tych przykrych emocji, ucieczkę w iluzję, że „to nic takiego”, „będzie dobrze”, „co się stało to się nie odstanie”, „wynagrodzę wam to” itd. itp.

Przestając pić uzależniony dalej tkwi za murem odgradzającym go od prawdy i rzeczywistych emocji, bo tu jest wygodnie, nie trzeba myśleć o sobie źle, lecz fakty z przeszłości są inne i gdy ich nie zobaczy nadal ma otwarta furtkę… ale tą do picia. Dlatego też tak często słyszę od osób uzależnionych: „ale po co zajmować się tą przeszłością, wracać do tego”, „czy nie lepiej uznać, że było, minęło i tak nie mam na to wpływu, nic nie zmieni wracanie do tego”...

Ano zmieni… pozwoli doświadczyć prawdziwych emocji, obalić mur iluzji, zmienić perspektywę patrzenia na całe życie, zmienić hierarchię wartości, priorytety, potrzeby… pozwoli na kontakt z emocjami, również tymi radosnymi, umożliwi doświadczenie radości i zadowolenia z życia na trzeźwo.

mężczyzna

W jaki jeszcze sposób ten mechanizm przeszkadza w leczeniu i zdrowieniu osób uzależnionych. Otóż dużo łatwiej jest, szczególnie w fazie MIODOWEJ zdrowienia zracjonalizować swoją niechęć do samoobserwacji i pracy nad pojawiającymi się objawami głodu twierdząc na zajęciach, że nie mam „żadnych głodów” choć mimo ogólnego dobrego samopoczucia i braku chęci wypicia czy myśli o nim są momenty gdy pojawia się rozdrażnienie, bezsenność, skupianie na innych itp.

Mówiąc, że nie mam głodów zwalniam siebie z obowiązku zajmowania się nimi, poszukiwania trzeźwych sposobów na poradzenie sobie z nimi, jednocześnie wchodzę w stary schemat gromadzenia napięć, które w pewnym momencie wydają się nie do zniesienia a wtedy nawet nie wiedząc jak i kiedy sięgam po alkohol aby doświadczyć ulgi.

Kolejną pułapką zastawianą przez ten mechanizm jest oddzielanie symptomów i uczuć, które przeżywam od uzależnienia np. „mam ból ale to związane z kręgosłupem”, „więcej konfliktów ale to przez pracę”, „mam wahania nastroju ale to nie ma nic wspólnego z uzależnieniem bo mam nerwicę” itp. Takie tłumaczenia służą również temu by nie zajmować się uzależnieniem, zdjąć z siebie tą odpowiedzialność bo przecież przyczyna tych stanów tkwi gdzieś indziej, nie w uzależnieniu.

Pierwsza rzecz to taka, że nie ma możliwości posegregowania, oddzielenia emocji od uzależnienia. Uzależnienie, ból, inne choroby, emocje dotykają jednej i tej samej osoby, nie ma możliwości żeby jedno nie wpływało na drugie.

Druga rzecz to taka, że to właśnie doświadczane emocje, stany, sytuacje powodują, że zaczyna rozwijać się głód alkoholowy a nie na odwrót. Jeśli czuję ból np zęba i trwa to godzinę lub dwie to ok lecz jeśli ten ból przedłuża się do 2, 3 dni to organizm osoby uzależnionej doświadczając takiego dyskomfortu zaczyna uruchamiać dobrze znane sobie mechanizmy. Narastający dyskomfort wzmacnia chęć ulgi a ona kojarzona jest u uzależnionego z alkoholem… pojawia się chęć wypicia. Podobnie jest z konfliktami w pracy czy wahaniami nastroju wynikającymi z innych zaburzeń. Wpływają one na poczucie dyskomfortu i nie ma możliwości aby głęboko zakorzenione mechanizmy uzależnienia pozostały tu obojętne.

W fazie miodowej zdrowienia szczególnym zagrożeniem jest uaktywniające się myślenie marzeniowe, życzeniowe. Uzależniony ma problem z tym żeby przewidywać również trudne, niekorzystne dla niego wydarzenia i emocje. Woli myśleć w sposób często nieracjonalnie pozytywny nadal odcinając się od odpowiedzialności i przykrych emocji. Dodatkowo jest przekonany co do ostateczności podjętych decyzji i pełnej kontroli nad swoimi zachowaniami. Poczucie mocy skłania go do tego aby np w sytuacji otrzymanej propozycji uczestnictwa w imprezie alkoholowej pomimo znanych mu zaleceń dotyczących unikania kontaktu z alkoholem myśleć, że „na pewno się przecież nie napiję”, „alkohol nic mi nie robi, mogę nawet polewać”, „jakoś dam sobie radę”, „na pewno wszystko będzie dobrze”, „pójdę z żoną, to na pewno się nie napiję”.

I znowu takie myślenie zwalnia go od wzięcia odpowiedzialności za to, co może się wydarzyć i przygotowania się do takiego wyjścia lub też chroni przed podjęciem trudnej decyzji by na taką imprezę nie iść.

W terapii uczy się tego, że jakąkolwiek decyzję nie podejmie ważne by była ona odpowiedzialna, by wziął pod uwagę nieoczekiwane, nieprzewidziane trudności jakie mogą się pojawić oraz utrzymanie swojej trzeźwości traktował jako priorytet.

Trudności mogą być zewnętrzne jak np natrętny wujek, który naciska mówiąc: „ze mną się nie napijesz” lub lampka szampana, której trudno jest odmówić na weselu parze młodej. Mogą się pojawić również trudności wewnętrzne np. zdenerwowanie i chęć napicia, którą wywoła wszechobecny alkohol lub wcześniejsza kłótnia z żoną – czyli silny dyskomfort, który będzie domagał się natychmiastowej ulgi.

Uzależniony zazwyczaj nie bierze pod uwagę tego, że siedząc na terapii w bezpiecznym otoczeniu czuje się dobrze i pewnie lecz w innych zupełnie warunkach otoczony alkoholem lub będąc zestresowany może poczuć się zupełnie inaczej. Łatwiej jest mu założyć, że na pewno będzie dobrze. Często też dzieje się tak, że przetrwa ową imprezę na tzw „dupościsku” lecz okupi to silnymi głodami przez kilka kolejnych dni, suchym kacem lub co gorsza odroczonym w czasie złamaniem abstynencji do którego dochodzi po kilku dniach. Oczywiście w ogóle nie jest ono powiązane przez niego z bytnością na tej imprezie a wręcz przeciwnie, „na imprezach świetnie sobie radzę więc mogę w nich uczestniczyć tylko później żona mnie wkurzyła albo szef albo pojawiły się niespodziewane problemy, które mnie przytłoczyły” – czyli wejście w mechanizm obwiniania i zrzucania odpowiedzialności.

Założenie, że gdy pójdę z żoną, to na pewno się nie napiję jest podobnym mydleniem oczu sobie i innym oraz zrzuceniem odpowiedzialności na żonę. Choć sam uzależniony jest przekonany o tym, że jest to wystarczające zabezpieczenie nie bieże pod uwagę tego, że każdy uzależniony jest mistrzem w stworzeniu sobie możliwości wypicia pomimo różnego rodzaju ograniczeń.

Jak sami alkoholicy mawiają: „gdy chciałem się napić nikt i nic nie było w stanie mi w tym przeszkodzić”. Z tej perspektywy spławić żonę, która miała być zabezpieczeniem przed napiciem się i czeka na niego bo ten miał ważną stresującą rozmowę z szefem jest dziecinnie proste. Wystarczy zapewnić, że wszystko poszło dobrze, nie musi się już martwić, powiedzieć, że trzeba to uczcić więc chodźmy na zakupy do galerii. Potem dając jej 100-200zł stwierdzić, że lepiej gdy sama pobuszuje sobie po sklepach a on poczeka. Będąc jednak jeszcze w trwającym napięciu bądź euforii pomyśli że ten czas oczekiwania na żonę umili sobie tylko 1 piwkiem (minimalizacja), po czym znajdzie wytłumaczenie (racjonalizację) do urwania się i kontynuowania picia.

piwo

Racjonalizowanie u osób uzależnionych jest najbardziej powszechnym i rozbudowanym z mechanizmów, które na etapie leczenia powodują zejście z drogi zdrowienia, powrót do dawnych schematów i w efekcie złamanie abstynencji lub w najlepszym wypadku rozwinięcie procesu głodu oraz pogorszenie funkcjonowania uzależnionej osoby.

Tak więc racjonalizacje dotyczące przeszłości pozwalają utrzymywać wizję picia alkoholu jako czegoś przyjemnego z czego „muszę” zrezygnować. Często słyszę od pacjentów: „ale ja lubię smak piwa” albo „nic tak nie gasi pragnienia jak zimne piwo”.

Po kilku miesiącach czasami latach trzeźwienia te same osoby przyznają, że tak na prawdę sam smak tego piwa nie był rewelacyjny, jest wiele smaczniejszych napojów i w ogóle od początku nie chodziło tu o smak. Podobnie jest z gaszeniem pragnienia lecz wcale nie jest tak łatwo rozstać się z dawnymi przekonaniami, zmienić je, a trwanie przy nich służy ciągle temu aby czuć się pokrzywdzonym, ograniczonym przez los i nadal myśleć, że to takie fajne a ja nie mogę.

Długi proces musi zajść aby zmienić swoje myślenie, perspektywę. Zawsze powtarzam swoim pacjentom, że nie jest prawdą, że nie możesz się napić, bo w żadnej ustawie nie jest to zapisane a w każdym sklepie sprzedadzą ci alkohol i nikt nie zabroni ci go wypić. Tylko odpowiedz sobie na pytania: czy chcesz się go napić? biorąc pod uwagę ryzyko, że możesz utracić kontrolę, mieć kaca, zawieść siebie i swoich bliskich. Czy ten alkohol na prawdę jest taki smaczny i mi teraz niezbędny? Czy rzeczywiście wszyscy piją? Czy rzeczywiście gdy patrzysz na pijących z boku uważasz, że dobrze się bawią, prowadzą ciekawe rozmowy? Czy rzeczywiście zamiast spędzać czas z synem na boisku wolisz siedzieć w ogródku piwnym i raczyć się towarzystwem śmierdzących piwem kolesi? Czy na prawdę lepiej ci się sprząta, gotuje po wypiciu kilku drinków, czy też może nie do końca tak jest?

Zadaj sobie te pytania i wybierz, wybierz świadomie. Powiedz sobie ja też mogę tak, ale czy chcę tego, czy też wolę widzieć uśmiech bliskich po przygotowanym pysznym posiłku, budować relacje z dziećmi spędzając czas tylko z nimi, równie świetnie bawić się i cieszyć życiem na trzeźwo.

Ale do tego potrzeba czasu i wytrwałości, nie da się tego osiągnąć z dnia na dzień a uzależnieni są niecierpliwi, chcieliby wszystko mieć już, od razu. A na początkach zdrowienia rzeczywiście nie umieją spędzać czasu radośnie, konstruktywnie z dziećmi, złości sprzątanie, gotowanie bez alkoholu bo czegoś brakuje, nie potrafię bawić się na imprezie bez alkoholu.

Tych samych więc racjonalizacji używają często aby zejść z trudnej drogi zdrowienia, przestać angażować się w leczenie a w efekcie wrócić do starych schematów. Nieobecności na terapii i niesystematyczność tłumaczą np że: „muszę pracować, zarabiać bo syn idzie na studia”, „musiałem odebrać córkę z przedszkola”, „mam remont w domu i żona naciska abym szybko skończył” itp.

Zniekształcenie myślenia osoby uzależnionej polega też na tym, że często postrzegają sytuacje czarno-biało, albo-albo. Czyli muszę zarabiać – nie mogę chodzić na terapię; muszę odebrać córkę – nie mogę pójść na terapię; chcę skończyć remont – muszę odpuścić sobie zajęcia. Ze względu na trudną emocjonalnie, czasami przykrą i powodującą dyskomfort pracę nad sobą na terapii łatwiej uzależnionemu schwycić się każdego wytłumaczenia które na poziomie podświadomym pozwoli go unikać. Wtedy łatwiej myśleć czarno-biało, wtedy wybór wydaje się oczywisty. Trudniej podjąć wysiłek i pomyśleć jak zarobić na studia syna jednocześnie nie rezygnując z leczenia? Jak załatwić odbiór córki z przedszkola abym ja mógł być na terapii? Trudniej też jest wytłumaczyć żonie, że gdybym nie rozpoczął leczenia to pewnie na ten remont czekałaby kolejne 10 lat i dlatego to takie ważne żebym był na terapii a nic się nie stanie gdy skończę kilka dni później. Szczególnie, że chciałoby się wynagrodzić, nadrobić stracone lata… tylko, że realnie tak się nie da.

mur z obrazami

Tak więc uzależniony zamiast ciężkiej i mozolnej pracy przy wyburzaniu otaczającego go muru, prowadzącej jednak do powrotu do normalnego, zdrowego, radosnego funkcjonowania woli i często wybiera przystrajanie tego muru różnymi obrazkami, dekoracjami złożonymi jednak z iluzji, namiastkami prawdziwego życia. Lecz początkowo jest mu dobrze w znanym sobie miejscu lecz ładnie przystrojonym choć odrealnionym. Woli wierzyć w piękny obrazek rodziny, bo przecież ja już nie piję i wszyscy powinni być szczęśliwi i tak samo jak ja odgrodzić się, zapomnieć wszystko, co było złe – ale oni pamiętają… i nie pasują do tego miejsca. Woli widzieć obraz siebie trzeźwego, dobrego, już bez wad, prawie idealnego, pomijając odpowiedzialność za to, co przez większość życia robił. Woli widzieć świat kolorowy bez stresów, problemów, wymagań, oczekiwań…

Wtedy to czasem staje się próżny i zgorzkniały (jak mówi desiderata), bo ja już nie piję a wszyscy coś ode mnie chcą, czepiają się, wkur…ą mnie, zmuszają do brania odpowiedzialności… a powinni się cieszyć, że nie piję, doceniać to. Łatwiej jest usiąść i żyć w przekonaniu że zaprzestanie picia to już wszystko co miałem zrobić.

Bez podjęcia wysiłku leczenia i burzenia tych iluzji bańka ta szybko pęka, bo jest to takie samo oszustwo jakie proponował alkohol… a trzeźwienie jest stawaniem przed sobą, bliskimi i światem w prawdzie. Zarówno ze swoimi zaletami jak i wadami, z wzięciem odpowiedzialności za to, co zrobiłem. A to utrudnia ten właśnie mechanizm.

W kolejnych artykułach zaproszę Was do opisu kolejnego z psychologicznych mechanizmów, myślę że dużo potężniejszego niż opisany powyżej bo dotykającego bardzo delikatnej sfery Mechanizmu Nałogowej Regulacji Uczuć.

Zapraszam do lektury.

Z życzeniami pogody ducha M.K.